Jak niektórzy z Was wiedzą poza pracą w gabinecie psychoterapii prowadzę także szkolenia. Jednym z najczęstszych obszarów, z których szkolę jest asertywność. Asertywność rozumiem jako rownowagę miedzy tym czego ja potrzebuję, a potrzebami innych. Dla mnie to także możliwość odmowy kiedy chcę bez wyrzutów sumienia, przy jednoczesnym uszanowaniu tej drugiej strony. Podczas warsztatów z asertywności podaję konkretne narzędzia, uczestnicy ćwiczą, wyciągają wnioski i… tylko część z nich po szkoleniu efektywnie stawia granice. Efektywnie czyli w dużym poszanowaniu siebie i ludzi, którym te granice stawiają.

Co z osobami, które mimo szkoleń i ogromu włożonej pracy nie potrafią nadal zachowywać się w sposób asertywny? Lub mylą asertywność z agresją? Często zgadzają się na coś swoim kosztem? Potrzeby innych stawiają wyżej niż swoje? Przez wiele lat nie rozumiałam dlaczego czasem szkolenie to za mało. Z jakiego powodu tak jest❓️

▪️Być może w ich życiu pomaganie innym zawsze było stawiane na piedestale.

▪️Być może w ich domu był taki wzorzec postepowania, że rodzice/ opiekunowie cały czas wspierali innych kosztem czasu dla siebie i swojego zmęczenia.

▪️ Być może te osoby były chwalone głównie wtedy, kiedy poświęcały się dla innych.

▪️ Być może tylko wtedy były/ są dostrzegane przez ważnych dla nich ludzi.

▪️ Być może mają wpojone, że ZAWSZE należy pomagać.

▪️ Być może czują się ważne i silne głównie wtedy, kiedy inni przychodzą do nich po wsparcie.

▪️ Być może ktoś slyszał ich „nie” tylko wtedy gdy byłe agresywne.

Takich „być może” jest bardzo dużo i każde z nich wiąże się z pracą nad DANIEM SOBIE PRAWA do powiedzenia „N I E”. „NIE”, które jest spokojne, bez agresji i bez wyrzutów sumienia. Praca nad tym to proces, często niełatwy. Natomiast jeśli Ty masz swoje „być może” lub któreś z wymienionych „być może” dotyczy Ciebie, to zapewniam Cię, że warto przez ten proces przejść, aby ZOBACZYĆ SIEBIE i własne potrzeby W PEŁNI.